W lutym gościem Dyskusyjnego Klubu Filmowego była p. Katarzyna Budzyńska – instruktorka nauki jazdy, szkoleniowiec, pracownik
Automobil Klubu i… absolwentka naszego liceum.
Wywiad z nią przeprowadziły Ania Redeł i Weronika Dziatkowska z klasy drugiej gimnazjum.
P { margin-bottom: 0.21cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); widows: 2; orph
– Jak wspomina Pani początki
szkoły?
szkoły?
-
Cóż, nauka w barakach była
ciekawym okresem w życiu chyba wszystkich. To był trochę taki
mały koniec świata. Dopiero teraz rozwijają się na Młocinach jakieś
sklepy, osiedla, cywilizacja tu dotarła. A wtedy jechało się i
jechało… mijało się co najwyżej jakieś drzewka, krzaki… i
po pewnym czasie wyłaniały się te nasze baraki. Na pewno było
oryginalnie, chyba nikt tak nie zaczynał. Dzięki temu też nigdy nie było… „szkolnie”. Tutaj atmosfera była zawsze bardziej domowa…
– Jak zmieniła się szkoła
przez te lata?
przez te lata?
-
Oj, bardzo
się tu zmieniło. Na pewno tam gdzie macie pokój nauczycielski,
był gabinet pani dyrektor. A przy schodach, tam gdzie teraz macie
sekretariat, była szatnia. Pamiętam też, że mieliśmy
radiowęzeł. Puszczało się w nim muzykę, było to też takie
miejsce spotkań tych „najfajniejszych”.Zmiany są na
pewno na lepsze. O wiele fajniej wszystko wygląda, przede wszystkim
jest nowe. Wy macie nowoczesne okna, my mieliśmy stare, drewniane,
które trzeba było zatykać na zimę, żeby nie wiało. Pamiętam,
jak latem wszystkie ławki wyjeżdżały pod okno, a zimą wszyscy
wracali pod drzwi, bo było cieplej.
– Co uczniowie robili na
przerwach?
przerwach?
-
Zależało to od pory roku,
humoru, od wieku przede wszystkim. Pamiętam, że jesienią
zgarniało się liście w takie duże kupki, no i najlepszą zabawą
było tarzanie się w tych liściach i rozsypywanie wszystkiego. Poza tym, robiło się żarty nauczycielom… Pamiętam
panią polonistkę, której nie lubiliśmy i koniecznie chcieliśmy
się jej pozbyć. Pewnego pięknego dnia ktoś wymyślił zmoczenie
pani krzesła. Nauczycielka przyszła na lekcję, usiadła na
krześle i siedzi… Dzielna była, wytrzymała dobre pół godziny,
ale potem odpuściła. Wstała, wyszła, i więcej jej nie
widzieliśmy.Żarty były też na religii:
pamiętam na przykład, jak w środku lekcji wyciągałyśmy z
koleżanką dywan z szafy i udawałyśmy modlące się muzułmanki.
Śmiesznie było też podczas przysposobienia obronnego: nauczyciel
przyniósł nam maski gazowe, w których urządzaliśmy wyścigi. Do
dziś wspominam ze śmiechem bieganie po szkolnym boisku w masce, w
której wyglądałam jak słoń.– Czy pamięta pani w związku z
tymi żartami największą szkodę wyrządzoną przez pani klasę?– Nie przypominam sobie żadnych
wielkich szkód. Pisaliśmy po oknach, na pewno były jakieś dziury
w ławkach wydłubane z nudów cyrklem, ale wydaje mi się, że
bardziej szanowaliśmy to nasze wyposażenie, bo było ono efektem
naszej pracy – na pytanie do dyrekcji czy możemy mieć na przykład
zielone szafki albo półki, odpowiedź brzmiała: „No to sobie
pomalujcie”. I malowaliśmy. Własnej pracy raczej nikt nie
niszczył.
– W jaki sposób karano złe
zachowanie?
zachowanie?
-
Oczywiście standardowo: uwagi
do dzienniczka. A oprócz tego..? Czasem wycieczkę nam odwołali,
nawet nie pamiętam za co, ale zdarzało się. Mieliśmy iść do
kina, czy do muzeum, wiadomo, każdy się cieszy, bo lekcji nie
będzie. A tu „kicha”, zostajemy w szkole. Na lekcjach
nauczyciele brali do odpowiedzi, czasem niezapowiedzianą kartkówkę
robili…
– Malowanie paznokci, makijaż,
farbowanie włosów – czy to było dozwolone?
farbowanie włosów – czy to było dozwolone?
– Do pewnych granic na pewno tak.
Blady kolor na paznokciach nie robił żadnego problemu. Ale
pamiętam, gdy kiedyś pomalowałam je na niebiesko, to dostałam
burę. „Ochrzaniła” mnie wtedy matematyczka, przy tablicy. Nie
pamiętam dokładnie, co powiedziała, ale przesłanie było takie,
że bardziej skupiam się na malowaniu paznokci niż na uczeniu się
matematyki, naprawdę ostro się o tym kolorze wyraziła.
Blady kolor na paznokciach nie robił żadnego problemu. Ale
pamiętam, gdy kiedyś pomalowałam je na niebiesko, to dostałam
burę. „Ochrzaniła” mnie wtedy matematyczka, przy tablicy. Nie
pamiętam dokładnie, co powiedziała, ale przesłanie było takie,
że bardziej skupiam się na malowaniu paznokci niż na uczeniu się
matematyki, naprawdę ostro się o tym kolorze wyraziła.
Dziś wy macie szansę pod tym
względem zaistnieć. My tak naprawdę torowałyśmy wam drogę,
starałyśmy się przekonać nauczycieli, że mając niebieskie
paznokcie, nie muszę mieć pusto w głowie. Zdałam maturę
na piątkę, chyba aż tak źle nie było.
względem zaistnieć. My tak naprawdę torowałyśmy wam drogę,
starałyśmy się przekonać nauczycieli, że mając niebieskie
paznokcie, nie muszę mieć pusto w głowie. Zdałam maturę
na piątkę, chyba aż tak źle nie było.
-Co z przerwami? Co jedliście w
szkole? Były obiady, sklepik?
szkole? Były obiady, sklepik?
– Była stołówka, ale w budynku
podstawówki. Tutaj był tylko ten sklepik, w którym królowały
różnej maści batony, chipsy. Później dopiero zaczęły wchodzić
kanapki, tego typu rzeczy.
podstawówki. Tutaj był tylko ten sklepik, w którym królowały
różnej maści batony, chipsy. Później dopiero zaczęły wchodzić
kanapki, tego typu rzeczy.
– A jak sklepik był prowadzony?
-
Prowadzili go uczniowie, zawsze
niby był opiekun, który pilnował rozliczeń i w miarę to
organizował, trzymał nad tym pieczę, ale on też nie siedział w
tym sklepiku na przerwach. Generalnie uczniowie prowadzili go
samodzielnie.
– Czyli tak jak teraz. A co z
lekcjami? Jaki sposób pracy podczas zajęć lubiła Pani
najbardziej?
lekcjami? Jaki sposób pracy podczas zajęć lubiła Pani
najbardziej?
-
Lekcje generalnie prowadzone
były w formie wykładu, czasem jakieś notatki z podręcznika.
Jednym z lepszych był ten z historii, napisany bardzo prostym,
przyjaznym językiem, do dzisiaj go zresztą jeszcze mam. Przyznam
się, że z historii byłam „noga”, pan Sławek na pewno to
potwierdzi. I ten właśnie podręcznik był na tyle dobrze
napisany, że coś w głowie zawsze zostawało, właściwie dzięki
niemu historię zaliczyłam. Chociaż może była to zasługa pana
Sławka, on zawsze potrafił prosto i jasno wyjaśnić temat.
Na pewno nie było tylu pomocy
naukowych czy multimedialnych gadżetów. Myślę jednak, że
naprawdę wiele zależy od nauczyciela: jeśli potrafi dobrze
wytłumaczyć, prosto wyjaśnić, przytoczyć przykłady z życia,
to cała klasa do końca życia zapamięta materiał.
– Bardzo nas ciekawi temat
nauczycieli. Uczył Panią np. pan Kufel. Jak wyglądały lekcje z
nim?
nauczycieli. Uczył Panią np. pan Kufel. Jak wyglądały lekcje z
nim?
– Do pana Kufla mam ogromny
sentyment, bo uczył mnie właściwie od początku, zna mnie od
ósmego roku życia, chodziłam do niego na dodatkowe zajęcia. To
jest jeden z najlepszych nauczycieli. Uczy, bawi i jeszcze nawiązuje
kontakt z ludźmi. Naprawdę nauczyciel z powołania. Pamiętam, jak
w tych baraczkach, w zerówce, pierwszej klasie, stawiał nam piątki
za rysowanie szlaczków czy kolorowanie zwierzątek, oraz za to, że
potrafiliśmy powiedzieć zdanie typu Monkey is Brown.
Wiadomo, traktował nas tak, jak traktuje się dzieci, chociaż był
wymagający – samym swoim zachowaniem sprawiał, że chciało się
więcej uczyć. Potem dopiero zaczął nas, nazwijmy to „tresować”,
w dobrym znaczeniu. I efekty jego pracy widać do dziś.
sentyment, bo uczył mnie właściwie od początku, zna mnie od
ósmego roku życia, chodziłam do niego na dodatkowe zajęcia. To
jest jeden z najlepszych nauczycieli. Uczy, bawi i jeszcze nawiązuje
kontakt z ludźmi. Naprawdę nauczyciel z powołania. Pamiętam, jak
w tych baraczkach, w zerówce, pierwszej klasie, stawiał nam piątki
za rysowanie szlaczków czy kolorowanie zwierzątek, oraz za to, że
potrafiliśmy powiedzieć zdanie typu Monkey is Brown.
Wiadomo, traktował nas tak, jak traktuje się dzieci, chociaż był
wymagający – samym swoim zachowaniem sprawiał, że chciało się
więcej uczyć. Potem dopiero zaczął nas, nazwijmy to „tresować”,
w dobrym znaczeniu. I efekty jego pracy widać do dziś.
Przyznam, że wszyscy starzy
znajomi, z którymi rozmawiam, miło go wspominają. Pan Kufel jest
tak przeuroczym człowiekiem, że nie da się go nie lubić. Mogę z
czystym sumieniem powiedzieć, że jest tak samo wymagający, jak
sympatyczny.
znajomi, z którymi rozmawiam, miło go wspominają. Pan Kufel jest
tak przeuroczym człowiekiem, że nie da się go nie lubić. Mogę z
czystym sumieniem powiedzieć, że jest tak samo wymagający, jak
sympatyczny.
– Czy wykorzystuje Pani wiedzę
zdobytą w szkole? Jak?
zdobytą w szkole? Jak?
– Tak szczerze, to może nie tyle
wiedzę tu zdobytą, ale umiejętności: pomogło mi w życiu to, że
nauczyciele dawali nam pewną samodzielność. Nie traktowano
nas szablonowo, nie trzymano w sztywnych ramach, do których my mamy
się dostosować, tylko dawano nam się rozwijać. W szkole przebywa
się pięć dni w tygodniu, z tą samą grupą przez kilka lat, jest
ciepło, miło i bezpiecznie. I nagle matura, studia, nowe osoby,
anonimowość. Dzięki temu, że nie prowadzano nas tutaj za rączkę,
łatwiej było odnaleźć się w życiu. Więc najważniejsza nie
jest geografia, historia czy plastyka, ale właśnie kwestia
nauczenia samodzielności.
wiedzę tu zdobytą, ale umiejętności: pomogło mi w życiu to, że
nauczyciele dawali nam pewną samodzielność. Nie traktowano
nas szablonowo, nie trzymano w sztywnych ramach, do których my mamy
się dostosować, tylko dawano nam się rozwijać. W szkole przebywa
się pięć dni w tygodniu, z tą samą grupą przez kilka lat, jest
ciepło, miło i bezpiecznie. I nagle matura, studia, nowe osoby,
anonimowość. Dzięki temu, że nie prowadzano nas tutaj za rączkę,
łatwiej było odnaleźć się w życiu. Więc najważniejsza nie
jest geografia, historia czy plastyka, ale właśnie kwestia
nauczenia samodzielności.
– Za czym Pani najbardziej
tęskni?
tęskni?
– Najbardziej chyba za wycieczkami
szkolnymi. Było to takie oderwanie się od rzeczywistości, coś
nowego, fajnego, raz albo nawet dwa razy w roku… Teraz, kiedy ma
się stałą pracę, dużo trudniej wyrwać się, odpocząć.
szkolnymi. Było to takie oderwanie się od rzeczywistości, coś
nowego, fajnego, raz albo nawet dwa razy w roku… Teraz, kiedy ma
się stałą pracę, dużo trudniej wyrwać się, odpocząć.
– Chciałaby Pani powiedzieć coś
uczniom naszej szkoły? Na przykład: „Dobrze ukrywajcie ściągi”?
uczniom naszej szkoły? Na przykład: „Dobrze ukrywajcie ściągi”?
– No, może nie do końca, ale to
też jest jakaś metoda, bo robienie ściąg też uczy. Niekoniecznie
z nich korzystajcie, ale w ramach powtórki – nie ma nic lepszego.
też jest jakaś metoda, bo robienie ściąg też uczy. Niekoniecznie
z nich korzystajcie, ale w ramach powtórki – nie ma nic lepszego.
Myślę, że przede wszystkim trzeba
pilnować tego, żeby być sobą. To, co było u mnie w klasie, kiedy
wszyscy byli identyczni, to nie jest dobre. Każdy jest inny. I
dopóki szkoła daje taką możliwość, traktuje wszystkich
indywidualnie, to trzeba z tego korzystać. I iść swoją drogą.
Może też nie do końca odstawać od grupy, bo akceptacja zawsze
jest nam potrzebna, ale jednak starać się być sobą. I tak swoją
drogą, do swojego celu, mniejszymi, większymi krokami, ale jednak.
pilnować tego, żeby być sobą. To, co było u mnie w klasie, kiedy
wszyscy byli identyczni, to nie jest dobre. Każdy jest inny. I
dopóki szkoła daje taką możliwość, traktuje wszystkich
indywidualnie, to trzeba z tego korzystać. I iść swoją drogą.
Może też nie do końca odstawać od grupy, bo akceptacja zawsze
jest nam potrzebna, ale jednak starać się być sobą. I tak swoją
drogą, do swojego celu, mniejszymi, większymi krokami, ale jednak.
– Bardzo dziękujemy.
A oto pani Kasia dziś:
I dwadzieścia lat temu;))

